Wieża Babel – Gdy ludzie chcieli sięgnąć nieba

Wspólny język, wspólne marzenia

Wiele, wiele pokoleń po potopie, gdy wody opadły, a Arka Noego spoczęła na górze Ararat, świat znów zaczął tętnić życiem.
Ludzie rozmnażali się i rozprzestrzeniali. Mieli wspólne pochodzenie, wspólną pamięć o Bogu i Jego cudach – i przede wszystkim, mówili jednym językiem. Nie było tłumaczy, nieporozumień, pomyłek. Każdy mógł zrozumieć drugiego.
Ten wspólny język był jak nić, która łączyła ich serca i umysły.
Wędrując ze wschodu, ludzie dotarli na wielką równinę w ziemi Szinear (dzisiejszy Bliski Wschód, Mezopotamia). Miejsce to było żyzne, oblane wodami Tygrysu i Eufratu. Idealne do życia.
Tam powiedzieli sobie:
– Zbudujmy miasto. I wieżę, która sięgnie aż do nieba! Zróbmy sobie imię, abyśmy nie zostali rozproszeni po całej ziemi.
Była to decyzja odważna, ambitna… ale i niebezpieczna.

Miasto ludzi – bez Boga

ie było to zwykłe marzenie o domu.
Ludzie nie chcieli tylko mieszkać razem.
Chcieli wzniosłości, chwały, znaku wielkości.
Chcieli zbudować wieżę tak wysoką, jakiej świat jeszcze nie widział. Miała być jak pomnik ich jedności, ich mądrości, ich potęgi – ich samych.
Już nie Bóg miał być w centrum. Teraz oni chcieli być w centrum.
Byli przekonani, że razem, dzięki wspólnemu językowi i współpracy, mogą wszystko. Że nie potrzebują już Boga.
To był ich błąd.

Budowniczy Babilonu

W krainie Szinear nie było kamieni. Ale ludzie znaleźli sposób:
– Chodźmy, wypalmy cegły!
Zrobili piece, formy, suszarnie. Zamiast kamienia – cegła.
Zamiast zaprawy wapiennej – smoła, asfalt z naturalnych źródeł bitumu.
Cegła za cegłą, dzień za dniem, ich dzieło rosło.
Zaczęli budować miasto. A w jego sercu – wieżę.
Wieża rosła. Piętro po piętrze.
Niskie fundamenty ustąpiły miejsca kolumnom i tarasom.
Używali systemów podnoszenia cegieł, rusztowań z drewna palmowego, ramp z gliny.
Wieża była w stylu zigguratów – stopniowanych piramid wschodu, mających łączyć ziemię z niebem.
Im wyżej wchodzili, tym bardziej byli dumni. Patrzyli z góry – dosłownie i duchowo – na wszystko, co niżej. Ich serca rosły razem z wieżą.
Ale czy jeszcze pamiętali o Bogu?
Czy pamiętali, że to On dał im życie, język, ziemię?

Bóg spogląda z nieba

Z nieba, z miejsca chwały, Bóg spojrzał na wieżę i miasto.
Nie dlatego, że nie widział. Ale by pokazać, że nic nie ukryje się przed Jego spojrzeniem.
I powiedział:
– Oto lud jest jeden i wszyscy mają jeden język. To dopiero początek ich dzieł. Nic nie będzie dla nich niemożliwe, jeśli tak będą działać.
Ale Bóg nie mówił tego z zazdrości – On nie obawia się ludzkiej chwały.
Mówił to z troski. Bo wiedział, że jeśli ludzie dalej będą budować w pysze, zatracą się. Zapomną o Nim.
Zbudują nie tylko wieżę z cegieł, ale mur między sobą a Bogiem.
Więc Bóg podjął decyzję:
– Zejdźmy tam i pomieszajmy ich język. Niech nie rozumieją już siebie nawzajem.

Chaos języków

Pewnego ranka, na placu budowy, wszystko się zmieniło.
Murarka wołała do pomocnika:
– Podaj cegłę!
Ale pomocnik odpowiedział:
– ¿Qué dices? (Co mówisz?)
Zdziwiona murarka próbowała znów, powoli.
A pomocnik wzruszył ramionami i pokazał pustą dłoń.
Po chwili kolejni robotnicy zauważyli, że nikt nie rozumie nikogo.
Każdy mówił inaczej:
Jeden po egipsku. Drugi po sumeryjsku. Trzeci w języku, którego nikt nie słyszał nigdy wcześniej.
Krzyki, zamieszanie, złość.
Ludzie zrzucali cegły, porzucali narzędzia.
Wielka wieża – jeszcze nieukończona – została porzucona.
To był koniec wielkiego dzieła ludzi.

Babel – miejsce pomieszania

Miasto nazwano Babel, co w hebrajskim oznacza „pomieszanie”.
Tam, gdzie miała być jedność w pysze, Bóg stworzył różnorodność w pokorze.
Ludzie musieli nauczyć się żyć w mniejszych grupach. Wspólnotach, które rozumiały siebie nawzajem.
Rozproszyli się po całej ziemi:
– Jedni poszli na północ, gdzie powstały narody Asyrii i Hetytów.
– Inni na południe, do Afryki.
– Jeszcze inni na wschód – aż do Indii i dalej.
Zaczęły powstawać języki, kultury, plemiona i narody.
I choć to był początek wielu różnic, to był też nowy początek.

Morał – Wieża Babel dzisiaj

Wieża Babel to więcej niż historia o cegłach. To opowieść o tym, co się dzieje, gdy człowiek:
– Stawia siebie ponad Bogiem,
– Buduje bez pokory,
– Szuka chwały własnej, a nie dobra wspólnego.
Ale to też historia nadziei:
– Bo choć języki nas różnią, Bóg rozumie każdego.
– I choć czasem jesteśmy podzieleni, On chce jedności – nie w pysze, ale w miłości.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *